Młodzieżą jest się dopiero od wyjąscia z gimnazjum czyli 15/16 lat. No bo sorry ale gimnazjalistów za młodizeż nie weźniesz. Jeśli popatrzysz się na te dzieci któe w wieku lat 13,14,15 uprawiają seks, pila palą, nie biorą pod uwagi swojego zdrowia i że takie coś niszczy organizm. Ponadto nie chcę chodizć do szkoły często
Pani Ocelot. odpowiedział (a) 06.02.2016 o 20:02: szperałam i nie znalazłam ale jeszcze poszperam ;) Zobacz 7 odpowiedzi na pytanie: Od ilu lat jest film planeta singli?
Od ilu lat jest film Incepcja ( Inception ) ? Z paczką przyjaciół chcemy jutro iść na ten film ale nie wiemy od ilu jest lat . ; dd My mamy 13 lat. Szukałam w internecie ale nie mogłam znaleźć .
Fast Money. Odpowiedzi 16 ale moi koledzy poszli i ich wpóścili bo powiedzieli że płacą i wymagają ja mam 13 lat i byłam na tym filmie 2 dni temu... jest on trochę straszny, o tym, że świat się kończy ludzie próbują się ratować i wogóle... 15 jest u mnie w kinie blocked odpowiedział(a) o 13:37 jeśli mieszkasz blisko rybnika, to nie idż do focusa bo tam jest ograniczenie od 16 lat, ale w plazie jest wszystko bez ograniczeń (moją kumpele która ma 13 lat wpuścili na rec), więc polecam plazę Uważasz, że ktoś się myli? lub
Będę się starał pisać ten tekst, omijając szczegóły fabularne, jak tylko się da. Nie brakuje przecież u nas rodziców podjaranych premierą zupełnie nowych Gwiezdnych wojen, którzy też chcą wiedzieć, jak jedna z mroczniejszych odsłon sagi może wpłynąć na umysły młodocianych. Zwłaszcza, że dzieci Gwiezdne wojny odbierają szczególnie emocjonalnie. Wie o tym każdy rodzic i każdy fan, który pamięta swoją Mocy potrafiło zaszokować również i dorosłych. Co prawda nie było w nim żadnych brutalnych, krwawych czy erotycznych scen, ale skoro dla mnie śmierć najfajniejszego bohatera gwiezdnej sagi była szokiem, to wyobrażam sobie co czuli 8-latkowie na sali kinowej. No i nie zapominajmy o samej atmosferze filmu: kadry i półmrok nieraz mogą budzić niepokój. Tak, Ostatni Jedi to mroczna opowieść. Operuje jednak na wartościach, które zrozumie nawet najmłodszy. W Ostatnim Jedi nie padają żadne wulgaryzmy. Erotyka i seks również się w filmie nie pojawią w żaden sposób (najbardziej erotyczna scena to zwykły buziak). Na pewno jednak jest zabijanie. Wszak to Gwiezdne wojny (z naciskiem na drugie słowo), bez wybuchów, rozcinania wrogów mieczem świetlnym się nie szkoły podstawowej czy gimnazjum podczas seansu nic nie zszokuje. Zresztą, skoro zna Gwiezdne wojny, to widział już tego rodzaju przemoc. Najbardziej brutalna scena w filmie to przecięcie na pół jednej postaci za pomocą miecza świetlnego. Praca kamery i głębia ostrości ratują nas jednak przed nieprzyjemnym widokiem. Nie jestem ekspertem od dziecięcej psychologii, ale ten jeden moment dla kilkulatka może jednak być niepokojący. W żadnym momencie nie widać jednak krwi. A co z przekazywanymi wartościami? Ostatni Jedi to niezmiennie walka dobra ze złem. Nie chcę wam zdradzać fabuły i różnych zwrotów akcji, jesteście jednak odpowiedzialnymi rodzicami i chcecie wiedzieć pewne rzeczy. Powiem tylko tyle: nikt z dobrych nie postępuje niegodziwie. A herosi mogą służyć za przykład inspirujący nawet zmienia to jednak faktu, że Ostatni Jedi nie jest filmem oczywistym. Wiedząc to, zapewne domyślacie się, że to oznacza, że główni herosi miewają chwile zwątpienia. Nie są doskonali, czasem wręcz zagubieni w tym całym galaktycznym konflikcie. I kuszeni przez zło. Jeżeli jednak nie uważacie furii Luke’a Skywalkera w Powrocie Jedi, gdy ten rzucił się na Imperatora i Vadera na chwilę porzucając kontrolę nad Mocą, za nieodpowiednią dla dziecka, nie znajdziecie w Ostatnim Jedi zauważalnie bardziej demoralizujących wątków. Czy Ostatni Jedi jest filmem odpowiednim dla dzieci? Tak, ale pójdź z nimi na seans. Dlaczego więc właściwie polecam wspólną wyprawę do kina? Nie tylko z oczywistych względów wychowawczych (bo przecież fajnie z rodzicami obejrzeć film i wspólnie z nimi po nim go przeżywać). Ostatni Jedi ma złożony i wielowątkowy scenariusz. Nie jest to kino trudne, ale wasze dzieci mogą mieć po nim więc z uwagą. I wyjaśniajcie to, czego nie rozumieją. Nie zapominajcie, że ten film jest dla was ważny lub obojętny, a dla waszego dziecka jest on wszystkim. Nawet jeśli macie w nosie te całe Gwiezdne wojny, ów film to magiczna, porywająca młode umysły baśń. Gwarantuję wam, że nawet za 10 lat wasze dziecko nadal będzie wspominało z uwielbieniem, że „razem z mamą i tatą przeżywaliśmy ten film, a oni mi wszystko wyjaśnili”. Magia Gwiezdnych wojen w kontekście młodych umysłów jest nie do przecenienia. Warto się tego dnia szczególnie postarać.
Jego postać jest przeciwieństwem Ala Bundy’ego - jego Jay jest człowiekiem sukcesu, szczęśliwym mężem Glorii (Sofia Vergara), ojcem dwójki dorosłych dzieci i ojczymem syna Glorii z pierwszego małżeństwa. Jednym, co nie zmieniło się na pewno, jest jego sarkastyczne poczucie humoru. Edowi O’Neillowi, tak jak Jayowi, nikt nie podskoczy - jest dumnym posiadaczem gwiazdy na Hollywood Walk of Fame oraz zdobywcą czarnego pasa w brazylijskim jiu-jitsu. Serial "Modern Family", nagradzany wieloma nagrodami Emmy, a ostatnio Złotym Globem dla najlepszego serialu telewizyjnego, jest jednym z najpopularniejszych w USA. Jak się okazuje, ogląda go także Helen Mirren. Joanna Ozdobińska: Czy po zakończeniu "Świata według Bundych" myślał Pan o powrocie do telewizji? Ed O'Neill: Zupełnie nie. Powiedziałem sobie, że już nigdy nie zagram w serialu, w którym odcinki trwają pół godziny, ponieważ robiłem to przez całą dekadę. Oczywiście po dziesięciu latach od zakończenia serialu po prostu zmiękłem. Spotkałem się z twórcami "Modern Family", Christopherem Lloydem i Stevenem Levitanem, i oni opowiedzieli mi o pomyśle na serial. Chcieli go kręcić tak jak film, bez publiczności i dodatkowego śmiechu. Początkowo zniechęciło mnie to, że odcinki miały trwać pół godziny. Jednak gdy przeczytałem scenariusz, wiedziałem, że muszę w nim zagrać. Domyślam się, że dostawał Pan wiele propozycji, zanim scenariusz do "Modern Family" trafił w Pana ręce. Co go wyróżniało spośród tych, które dostawał Pan wcześniej? Przede wszystkim jakość była bardzo dobra. Przez ostatnie 10 lat odrzucałem może dziesięć propozycji serialowych rocznie. Pojawiło się kilka interesujących propozycji, które rozważałem pod kątem osób, które były w obsadzie, i było blisko, żebym przyjął rolę. Gdy przeczytałem scenariusz do "Modern Family", nie miałem pojęcia, kim będą pozostałe osoby w obsadzie. Od razu pomyślałem, że serial ma komediowy potencjał, jakiego nie miała żadna z wcześniejszych propozycji. Gdy w końcu stwierdziłem, że jestem gotowy, żeby przyjąć tę rolę, okazało się, że w międzyczasie producenci zaczęli rozważać kandydaturę innego aktora. Ja byłem na tyle głupi, że myślałem, że jestem dla nich jedyną opcją. W sumie trochę mi ulżyło, ale jednocześnie zrobiło mi się przykro. Na szczęście drugi aktor nie mógł przyjąć tej roli, więc zadzwonili znowu do mnie i tak zostałem Jayem Pritchettem. Kim jest Pana postać? Jay nie jest zbyt dobrym ojcem. Jego dorosłe dzieci nie traktują go jak autorytetu, więc dostaje drugą szansę poprzez małżeństwo z Glorią i wychowywanie jej syna Manny’ego. Jay jest dobrym człowiekiem i stara się zastąpić chłopcu ojca, chociaż nadal nie ma pojęcia o wychowywaniu dzieci. Nie sądzę, żeby ktokolwiek z jego całej rodziny był geniuszem w tym temacie. Podoba mi się to, że Jay potrafi czerpać radość z życia. Wie, że odniósł sukces i że może pozwolić sobie na wiele rzeczy, żyć w luksusie, a także mieć seksowną Kolumbijkę za żonę. Chociaż sam się tego nigdy nie spodziewał. Jay, w przeciwieństwie do Ala Bundy'ego, często zachowuje się jak macho. Czy był to jeden z elementów, które wpłynęły na Pana decyzję o przyjęciu tej roli? Jay jest taki, ponieważ ja go gram w ten właśnie sposób (śmiech). Początkowo nie miałem pojęcia, jak mam się do niego przymierzyć. Gdy przeczytałem scenariusz, trochę spanikowałem. Przede wszystkim nie wiem, jak to jest być w jego wieku. Wiedziałem, jak być 30-latkiem i nawet 40-latkiem. Nie miałem pojęcia, co jest właściwe i odpowiednie dla wieku, w którym obecnie jest Jay. Więc znalazłem sposób, że będę grał tak, jakbym nie wiedział, co się dzieje dookoła mnie. Cała reszta rodziny krąży wokół Jaya, a on jest ma swój własny mały świat. Mam wiele scen, w których reaguję na coś lub dyskutuję na jakiś temat zamiast takich, które prowadzę. I to jest mój ulubiony gatunek aktorstwa. Gdy grałem Ala Bundy'ego, musiałem dużo scen sam prowadzić, czasem przesadnie, ale taka była natura serialu. Gloria i Jay są zgodnym i kochającym małżeństwem. Czy było dla Pana ważne, że scenarzyści nie stroją sobie żartów z tej pary? Jak najbardziej. Dla mnie to było niezmiernie ważne, bo naprawdę łatwo jest obrócić w żart sytuację, w której starszy mężczyzna bierze sobie za żonę młodą seksowną kobietę. Pamiętam, że gdy po raz pierwszy poznałem Sofię Vergarę, która w serialu gra moją żonę Glorię, od razu pomyślałem, że przecież nikt nie będzie w stanie uwierzyć, że takie małżeństwo jest w ogóle możliwe. Nie sądziłem, że to zadziała. Jestem pewien, że Jay na samym początku zwrócił uwagę przede wszystkim na wygląd Glorii. Dla niej magnesem mogły być jego pieniądze, ale oczywiście było też coś innego. Jay jest dla niej gwarancją poczucia stabilizacji w życiu, bezpieczeństwa finansowego, a także zastępczego ojca dla jej syna. Dostrzegła w nim to, że on jest naprawdę dobrym człowiekiem. Okazało się, że dzielą podobne poczucie humoru i że naprawdę siebie kochają, więc wszystko ułożyło się tak, jak powinno. Serial "Świat według Bundych" był ogromnym sukcesem i w pewien sposób na zawsze zmienił oblicze seriali opowiadających o rodzinie. Czy dzięki ogromnej popularności "Modern Family" ma szansę być podobnym przełomem? Wydaje mi się, że jesteśmy na dobrej drodze, ale trudno jest przewidzieć, co będzie się działo dalej. Ten serial ma znacznie większe wsparcie ze strony krytyków, zresztą całkowicie zasłużenie moim zdaniem. Ma także wielu fanów wśród innych aktorów. Gdy grałem w "Świecie według Bundych", nigdy nie zdarzyłoby się, że gdy spotkam Helen Mirren w sklepie spożywczym, to ona skomplementuje moją rolę i mój serial mówiąc: "Darling, it's brilliant!". A tak się stało przy okazji "Modern Family". Tak samo było ze spotkaniem ze Stevenem Spierbergiem, Anthonym Hopkinsem i innymi znanymi osobami z przemysłu filmowego. Okazuje się, że całe Hollywood ogląda nasz serial!
od ilu lat jest film 2012